poniedziałek, 29 czerwca 2015

Summer&book- czyli moja lista książek na wakacje =)

Jak już pewnie zauważyliście, od niedawna mamy wakacje! =D Hamak, słońce, okulary i temperatura +25°C... Komu to nie odpowiada? =) Ale zaraz, zaraz... Czegoś tu brakuje. No tak! Przecież przyda się coś do czytania!
Pewnie wiecie już co będziecie robić przez wakacje i może tak jak ja obmyśliliście, jakie krainy przemierzycie podczas tych dwóch miesięcy. A jeśli nie, to może trochę Wam pomogę =D 
 A więc, bez zbędnego przedłużania... Oto moja wersja BOOKS FOR SUMMER

niedziela, 21 czerwca 2015

Matematyka + 19 dziewczyn: 1 chłopak + humor +P. Zielony= 19 razy Kath

Katherine V uważała, że chłopcy są odrażający. Katherine X chciała się tylko przyjaźnić. Katherine XVIII rzuciła go drogą mailową. K-19 złamała mu serce
Myślę, że powody, dla których sięgnęłam po tę książkę, są dość oczywiste. A mianowicie:
 1) to kolejne dzieło jednego z moich ulubionych autorów;
 2) w tytule jest moje imię (to nic, że w zagranicznej wersji);
 3) (to już może nie tak oczywiste... chociaż, jednak) bardzo, ale to bardzo potrzebowałam kupić książkę =D;

czwartek, 18 czerwca 2015

"Mów zawsze, co czujesz, i czyń co myślisz"

czyli niesamowity "List do przyjaciół" G. G. Marquez'a

Nie wiem jak Was, ale mnie od początku intrygował tytuł. Kiedy usłyszałam o tym dziele, myślałam, że będzie ono miała 100+ stron i w sumie nie będzie to nic ciekawego... Jednak za namową, przeczytałam ten list. Nie zajęło mi to dłużej niż 15 minut (a to i tak wydłużony czas, bo czytałam go dwa razy). Autor* porusza tu temat życia, jego przemijania, wykorzystywania każdej chwili. Jedyne, do czego można go porównać, to chyba "Nic dwa razy" Wisławy Szybborskiej, ale to i tak nie odda specyficznego charakteru tego dzieła.

Można pomyśleć, że taką tematyka, to nic ciekawego. Przecież istnieją miliony podobnych dzieł, wielu autorów porusza ten temat, lecz niestety niewielu robi to... no cóż, dobrze. Oczywiście, każdy pisze to co czuje, ale przyznajcie, że nie zawsze, mimo szczerych chęci, chce się to czytać... Jednak moje nastawienie przed przeczytaniem listu, było w sumie obojętne. Ale wszystko zmieniło się od pierwszego zdania: Jeśliby Bóg zapomniał przez chwilę, że jestem marionetką i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej jak potrafię. Odniosłam wrażenie, że G. G. Marquez żałuje, że nie żył "na 100%", jednak to wrażenie przemija po pierwszym akapicie. Dalej list ma charakter pewnego rodzaju przestrogi. Autor pisze nam, żebyśmy łapali chwile, przekazuje nam wielką mądrość. Jego pouczenia- niby oczywiste, ale jednak szczególne. Bo co by się stało, gdybyśmy znali swoją przyszłość? Czy nasze decyzję byłyby wciąż takie same? Według mnie, nie. Autor porusza ten temat w liście, może nie bezpośrednio, ale jest to dość zauważalne. Gdybym wiedział, że są to ostatnie minuty, kiedy cię widzę... Właśnie, " gdybym wiedział". Ale przecież nie wiemy. Nikt z nas nie wie, ile czasu jeszcze nam zostało. Nie mamy wbudowanego czasomierza, który odlicza nam upływającego minuty. Dlatego autor przypomina nam o tych najważniejszych słowach: proszę, dziękuję, przepraszam, kocham cię. Dlaczego tak rzadko ich używamy? Prawda jest taką, że zawsze pomyślimy sobie coś w stylu: przecież jeszcze mam czas, albo: przecież on/ona wie... Tak, tak... jasne. A przecież dobrze wiesz również o tym, że każdy chce czuć się docenionym i kochanym. W każdym razie, po przeczytaniu listu, stwierdziłam, że będę mówić co czuję. Będę używać jak najczęściej tych najważniejszych słów.

List polecam naprawdę każdemu. Nie jest długi. A wnosi naprawdę wiele. Przypomina o podstawowych wartościach. Moja ocena to 9,5/10.

*Gabriel Garcia Marquez - 74-letni wybitny pisarz kolumbijski, autor słynnej powieści "Sto lat samotności", laureat literackiej Nagrody Nobla z 1982 roku, był chory na nowotwór złośliwy układu limfatycznego. Pisarz wycofał się z życia publicznego i do swoich przyjaciół rozesłał niniejszy, pożegnalny list.

środa, 10 czerwca 2015

"Każdy może zdradzić każdego."

- "Czerwona Królowa"- Victoria Aveyard
Mieszkańcy Norty dzielą się ze względu na kolor krwi, na Srebrnych- arystokratów o nadprzyrodzonych umiejętnościach i Czerwonych- zwykłych ludzi wykorzystywanych jako tania siła robocza i przymusowo wysyłanych na wojnę, która toczy się od prawie stu lat. Właśnie taki los czeka wkrótce 17- letnią Mare Barrow, ale gdy trafia na królewski dwór jako służąca, odkrywa w sobie moc, która stanowi dla Srebrnych ogromne niebezpieczeństwo. Tymczasem w wyniszczony kraju robi się coraz bardziej nie spokojnie. Na sile przybierają ataki tajemniczej Szkarłatnej Gwardii walczącej o wyzwolenie Czerwonych.

 Na samym wstępie chcę bardzo, bardzo, bardzo podziękować wszystkim osobom, które przyczyniły się do tego, że nabyłam i przeczytałam tę książkę. To był dobry wybór, dziękuję.

 A wracając... Mimo wielu zachęceń, do ostatniego momentu zastanawiałam się, którą książkę wybrać, skoro pieniędzy tylko na jedną wystarczy? Jednak pojedynek wygrała "Czerwona Królowa". Z pozoru- zwyczajna powieść młodzieżowa, ale to dużo więcej! Myślę, że zadowoli też dorosłych. Są tu poruszane tematy, które spotkałam w nielicznych książkach. Jest ona w pewnym sensie jedyna w swoim rodzaju i wiem, że za jakiś czas na pewno do niej wrócę. 

 Główna boharerka- Mare Molly Barrow- to z pozoru zwykła Czerwona dziewczyna. Z tłumu wyróżnia ją może tylko to, że ma niezwykły talent do kradzieży. Jej młodsza siostra pracuje i przynajmniej na razie nie podlega obowiązkowi wojskowemu, do którego nieuniknionego nadejścia szykuje się Mare. Trójka jej starszych braci od dłuższego czasu jest już na wojnie. Ona mieszka z rodzicami i siostrą w wiosce- Pale, w domku zbudowanym przez ojca (na palach). Jej życie wygląda podobnie, jak wszystkich innych, każdego dnia próbuje- razem ze swoim przyjacielem Kilornem- zdobyć coś,  co ułatwi przeżycie ich rodzinom. Nie ma czasu na  zabawę, jej życie jest szare, a staje się jeszcze gorsze, gdy Kilorn staje się bezrobotny i pozostaje mu tydzień do obowiązkowego poboru. Jakby tego było mało, jej siostra traci możliwość pracy. Bohaterka zostaje wciągnięta w niewiarygodny ciąg zdarzeń z wgniatającym w fotel zakończeniem.

Jak już wspomniałam wcześniej, książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Szybka akcja, fantastyka i wiele, wiele spisków i kłamstw wprowadziły mnie w pewnego rodzaju trans. Gdy zaczynałam czytać, czytałam i czytałam, to w końcu oderwanie się od tej lektury było dla mnie coraz trudniejsze. Za każdym razem z żalem i klejącymi się od niedoboru snu oczami, odkładałam książkę na szafkę nocną. Victoria Aveyard wplotła w tę powieść wszystko czego potrzebowałam w tym czasie- dużo akcji, intryg, spisków, przyjaźni i miłości- chociaż to skąplikowane, bo pojawiło się tu aż trzech potencjalnych wybranków, ale nie stanowiło to wątku głównego.
Bardzo podobał mi się styl pisania autorki, jak i poruszana przez nią tematyka, bo przecież pomijając niektóre elementy, książkę można spokojnie przenieść w rzeczywistość. W niektórych momentach niezgadzałam się z główną bohaterką, ale to chyba tobrze, bo wtedy Mare robiła coś niespodziewanego, dzięki temu wszystkie zdarzenia podkręcały tępa. 
Co do samego zakończenia...- WOW! Tego bym się nie spodziewała, co prawda domyślałam się jednego, ale nie przewidziałam takiego obrotu akcji. To dopiero było coś! Chwilami czytałam z otwartą buzią, bo nie mogłam opanować zdziwienia (wyobraźcie sobie jak to musiało wyglądać).


 Muszę zaznaczyć, że bardzo polubiłam Victorię Aveyard. Nie tylko za to jak pisze. Czuję się z nią związana w pewien szczególny sposób. Swoją wypowiedzią ujęła mnie i poczułam, że w pewniej sposób się z nią utorzsamiam. Wspominając o słynnych autorach Victoria pisze: "Wychowałam się w małym mieście, ale dzięki tym ludziom mój świat nigdy nie był mały."


 Podsumowując: książka jest pełna akcji, pochłania w całości i w krótkim czasie przenosi w swój niezwykły świat. Zdecydowanie polecam wszystkim, daję 9,5/10 i zachęcam do przeczytania, jak i do wysłuchania piosenki Petera i Jacoba o tytule The Red Quin

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Wspomnienia dzieciństwa...

czyli specjalny post, z okazji Dnia Dziecka :)
Na samym początku chcę życzyć wszystkim dzieciom, tym małym i tym większym zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, dużo książek, pieniędzy na książki, miejsca na książki i czasu na czytanie. Sto lat Kochani! ;) W dzisiejszym poście chcę opowiedzieć Wam o moich wspomnieniach z dzieciństwa. A konkretnie, podzieleni się z Wami książkami, które kojarzą mi się z moimi najmłodszymi latami :).
Więc zacznijmy od początku, od najdalszych, najwcześniejszych wspomnień. Moje dzieciństwo jest silnie związane z Baśniami Braci Grimm. Kiedy byłam mała.. tzn mniejsza :D... Tata codziennie wieczorem czytał mi na dobranoc właśnie te baśnie. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, a książkę traktowałambym jak każdą inną, ale tata czytał mi ją 3 razy. (Muszę dodać, że książka jest wielkości 2 normalnych.) Jednak ich baśnie były niezwykłe, niesamowite, jedyne w swoim rodzaju, a dla kilkuletniego dziecka- były czymś ukochanym :)... A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że pamiętam tylko to , jak tata czytał mi baśń o tytule "Jednooczka, Dwuoczka i Trójoczka". No cóż, ale przecież nie będziecie chyba mnie gnębić z tego powodu? :D
Znajdźcie mi jedną osobę, która nie czytała albo chociaż nie oglądał nigdy bajek o Kubusiu Puchatku. Jest to niewątpliwie jedna z pozycji, o których nie mogłam nie wspomnieć. Każde dziecko powinno poznać Puchatka i jego przyjaciół. Za moich czasów, (ale to brzmi :D) dzieci dzieliły się na te, które kochały Puchatka, Prosiaczka, Tygryska, Kangurzątko. Pozostali bohaterowie (przynajmniej w moim otoczeniu) nie cieszyli się rzeszami fanów. Ja należałam jednak do tej mniejszości i moją ulubioną postacią był Kłapouchy. Zawsze był taki mądry, oddany przyjaciołom, nigdzy nie sprawiał kłopotów i zawsze trzymał się na uboczu. Może nie był idealny, ale i tak go kochałam :).
Kolejny wszystkim znany autor i jego równie sławne dzieła. Chyba wszyscy słyszeliśmy chociaż jedną z jego baśni. Mała Syrenka, Calineczka, Księżniczka z ziarnku gruchu... To tylko nieliczne dzieła, ale czy znajdzie się ktoś, kto ich nie zna? Chyba nie ;). Samo to, może podkreślić niesamowitą twórczość tego autora. Jednak czy wiecie, że nie wszystkie dobrze Wam znane baśnie, mają takie zakończenie w oryginale, jakie jest obecnie znane? Przykładem jest Mała Syrenka. Mało kto zna teraz jej pierwotny koniec. Chodzi mi o to, że kiedy dzień się kończył, Mała Syrenka nie zdążyła pocałować księcia i stała się morską pianą... Smutne, ale ja do niedawna znałam właśnie tę wersję.
Koszmarny Karolek. Może nie każdy o nim słyszał, ale dla mnie jest w pewnym sensie wyjątkowy. To właśnie serię o jego przygodach zaczęłam pożerać jako pierwszą. Mogę powiedzieć, że jest to seria, którą czytając, doszłam do wniosku, że kocham czytanie (tu zaznaczam chodzi mi o SERIĘ). No cóż, kto mógł się spodziewać, że taka spokojna dziewczynka, jak ja polubi powieści o Karolku, który całymi dniami układa plany robienia innym złośliwości. A jednak :). Jestem bardzo wdzięczna autorowi za jego dzieła, dzięki niemu zrozumiałam, że kocham czytanie :). Dziękuję!
To już ostatnia z bajek mojego dzieciństwa... Co nie oznacza, że nie było ich więcej... Oczywiście, że było! Ale wybrałam tę piątkę, bo każda z tych baśni/bajek/serii itd. wniosła coś szczególnego do mojego życia. Oczywiście pomijając fakt samego rozwijania wyobraźni i kształtowania umysłu. Na ten przykład, co może nie jest związane tak mocno z samą książką, ale patrząc na rysunki w książce zaczekam rysować i to był chyba jeden z pierwszych moich obrazków (tych lepszych). Poza tym, od kiedy pamiętam, bardzo lubiłam psy i inne zwierzątka. A więc historia o dwóch pieskach, która koniec końców ma szczęśliwe zakończenie, była wprost idealna dla takiego małego człowieczka jakim byłam :)...
A więc tak na zakończenie, chcę jeszcze raz życzyć Wam wszystkiego najlepszego z okazji Waszsvo święta, pamiętajmy, że każdy jest dzieckiem niezależnie od wieku ;). Ja dziękuję bardzo, za przeczytanie mojego postu, mam nadzieję, że taka luźna forma się Wam spodobała. Zapraszam do komentowania, podzielcie się opiniami i może tytułami, które kojarzą się Wam z Waszym dzieciństwem :)