Myślę, że powody, dla których sięgnęłam po tę książkę, są dość oczywiste. A mianowicie:
1) to kolejne dzieło jednego z moich ulubionych autorów;
2) w tytule jest moje imię (to nic, że w zagranicznej wersji);
3) (to już może nie tak oczywiste... chociaż, jednak) bardzo, ale to bardzo potrzebowałam kupić książkę =D;
4) czytałam opis i opinię, i stwierdziłam, że muszę ją wziąć!;
5) .... a z resztą wiecie, jak na ludzi działa Empik (bądź, księgarnia)... wejdziesz tam z kasą, a wychodzi są z nową książką, bo przecież "ona mnie wołała!"
Tak też było i tym razem.
Głównym bohaterem jest 17-letni Colin Singleton, który ma "lekką" słabość do dziewczyn o imieniu Katherine. Na początku, były to jedynie zbiegi okoliczności, że wszystkie jego dziewczyny miały to samo imię, ale potem, to było raczej pewnego rodzaju uzależnienie. Jakby tego było mało, przez wszystkie został rzucony. Po K-19, nasze cudowne dziecko, chcąc oderwać się od zmartwień, razem że swoim najlepszym przyjacielem- Hassanem, wyrusza w podróż swoim Katafalkiem Szatana (zauważcie, że Green lubi dziwnie nazywać samochody), aby stworzyć Teoremat o zasadzie przewidywalności Katherine, który w wielkim skrócie miał przewidzieć przyszłość związku. Później w grę wchodzi martwy austro-węgierski książę, szerszenie i fabryka nitek do tamponów, więc możecie sobie wyobrazić poziom śmieszności tej powieści.
Cóż, muszę powiedzieć, że początkowo bardzo zawiodłam się na tej książce. Nie było ciekawych wątków. Nic się nie kleiło, a ja pierwszy raz od dłuższego czasu męczyłam się czytaniem. Dlatego po ok. 50-stronicowej męce odłożyłam tę książkę na półkę z myślą: "może później". I w taki oto sposób przeleżała tam kilka miesięcy. Dopiero niedawno, przy zakupie 2 nowych pozycji z listy (śledzący mojego instagrama wiedzą, o co chodzi;)), stwierdziłam, że najpierw skończę tę nieszczęsną powieść.
A więc czytałam, czytałam, a książka coraz bardziej mi się podobała. Od oceny 2 przeskoczyła dużo wyżej i uwierzcie mi, że bardzo mnie to zaskoczyło. No bo jak z takim początkiem zdobyć czytelnika? Takie rzeczy- to tylko u Greena. Bardzo spodobała mi się niezwykłość tej książki- było tam bardzo dużo przypisów, ciekawych informacji, objaśnień. Tego nie spotkałam wcześniej w żadnej powieści młodzieżowej. Jednak niestety była ona dość przewidywalna- w połowie wiedziałam jak się skończy, ale dalej czytałam z nie małym zapałem =).
To dzieło Greena budzi we mnie nie jednoznaczne odczucia. Nie mogę powiedzieć, że książka jest do kitu, bo to by było "haram". Myślę, że dobrą oceną będzie 6,8/10. Niestety musiała odjąć za ten początek i jeszcze niektóre momenty...
A Wy czytaliście? Jak się Wam podobała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podzielił się że mną swoją opinią!