poniedziałek, 28 grudnia 2015

Jak patrzeć w gwiazdy?

- czyli Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd 

W końcu następna recenzja. Tym razem kolejna powieść Matthew Quick'a. Wiecie, kiedy w końcu jest trochę czasu, nie ma innej opcji jak wykorzystać go na czytanie. Zdecydowałam się dokończyć NOG (sorry jeśli kogoś w tym momencie uraziłam, ale nie chce mi się 50 razy pisać pełną nazwę), bo ile można to odwlekać?


poniedziałek, 30 listopada 2015

Kalendarz adwentowy

Dni są coraz krótsze, wieczory coraz dłuższe, a z nieba spada pierwszy śnieg. Dobrze- czy źle? Zdania są podzielone, ale nawet dla osób preferujących lato znajdzie się wyjście. Proponuję odgrzebać ciepły koc, zaparzyć dobrą herbatę.


niedziela, 18 października 2015

Nie- dla lektur szkolnych!

Wiele osób bardzo często podchodzi sceptycznie do czytania książek. Widać to choćby po statystykach- jak pewnie wiecie, 60% Polaków nie czyta książek. Ostatnio wszędzie o tym mówią. Pewnie dlatego, że całkiem niedawno zostały wręczone dość ważne nagrody (Literacka Nagroda Nobla i Nagroda Nike). Ale wracając do tematu, czy to może być wina przymusu czytania w szkole?

W tym poście poznanie moją opinię na ten temat.

wtorek, 6 października 2015

Jak zarażać optymizmem nawet na dnie rozpaczy?

Czyli kilka słów o powieści Matthew Quick'a pt. Prawie jak gwiazda rocka
(Oczywiście załóżmy, że zgodnie z obietnicą dostałam ten post w niedzielę.)




sobota, 26 września 2015

Z książką w obiektywie

czyli co robi uciekająca- kiedy znowu nie przeczytała książki na czas...



W wielkim skrócie- obiecałam sobie, że będę wstawiać posty co tydzień. Co z tego wyjdzie- zobaczymy, ale nie zamierzam złamać tego postanowienia już teraz. Dziś pokażę Wam, czym zajmuję się, kiedy akurat nie mam ochoty na czytanie. Napiszę też kilka ulubionych cytatów. Zapraszam!

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Dream about book #TAG

Kończą się wakacje. Początek roku za pasem, a od dłuższego czasu byłam wystarczająco leniwa, by nie zrobić kompletnie nic dla Was. No to co, trzeba w końcu ruszyć to coś w czaszce i zrobić coś nowego! I tak oto powstał DAB TAG.


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Starcie z Liebster Blog Award

Zacznę od tego, że bardzo podziękuję Julii z Żyjemy słowami za nominację do LBA. Musicie przyznać, że w ostatnim czasie dużo się narobiło tych innych postów, mam nadzieję, że wyrobię się z recenzją czwartej części Harrego Pottera przed wyjazdem na pierwszy (i niestety ostatni) w te wakacje dłuższy wyjazd. Ale dosyć już o moich planach! Przejdźmy do pytań!

piątek, 31 lipca 2015

Romans, dramat, czy science fiction? Czyli 5 sposobów na wybranie sobie książki

Ostatnio trochę nowości na blogu i mam nadzieję, że co jakiś czas będzie się to powtarzać... Ale...
Co się stało? Napiszę tu jakieś porady? A tak. Podzielę się z Wami moimi sposobami, na dobranie książki. Myślę, że po przeczytaniu tego postu, będzie Wam choć odrobinę prościej odnaleźć się między półkami w bibliotece lub księgarni.



czwartek, 30 lipca 2015

DOOKOŁA ŚWIATA BOOK TAG

Hej, Kochani, tym razem będziecie mogli doświadczyć czegoś zupełnie nowego! (a przynajmniej na tym blogu) Od dłuższego czasu zastanawialam się, czym urozmaicić wpisy na blogu i oto jest!
A więc bez zbędnego rozdrabniania, oto mój pierwszy TAG (i mam szczerą nadzieję, że nie ostatni...), do którego nominował mnie Bartek z href="http://bartekbooks.blogspot.com/", za co serdecznie dziękuję.



czwartek, 23 lipca 2015

Dobry czy zły? Komu można ufać?- czyli "Harry Potter i Więzień Azkabanu" J. K. Rowling


Trzecia część przygód Harrego Pottera. Kiedy już wciągniesz się w serię, trudno jest Ci się z niej wyrwać. Pewnie doskonale znasz to uczucie. Z jednej strony opisywanie ciągle tego samego staje się nudne, a z drugiej strony przecież nie możesz teraz przerwać czytania!

piątek, 10 lipca 2015

Brama do magicznego świata- czyli "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" J. K. Rowling


 Od bardzo dawna przymierzałam się do serii o Harrym Potterze. I w końcu, kiedy w poście Summer&Books wpisałam ją na drugą pozycję. Poczułam się zobowiązana, by poznać tę niezwykłą historię. (Nie, żebym wcześniej jej nie znała!) Od kiedy pamiętam za każdym razem, gdy w telewizji leciał Harry Potter "suszyłam rodzince głowę", żeby po raz "-enty" móc go obejrzeć.

niedziela, 5 lipca 2015

Emocje opakowane w słowa- czyli o powieści "Eleonora i Park" Rainbow Rowell

Książka trafiła w moje ręce jako spóźniony prezent urodzinowy (dziękuję!). Czytając opisy i opinie, miałam co do niej mieszane uczucia...- cóż, najwyraźniej tak jest z każdą dobrą książką (przynajmniej w moim przypadku). Jednak chciałam ją przeczytać. Dlaczego? Sama nie wiem... Może właśnie dlatego, że tyle o niej czytałam, może potrzebowałam zmiany, a może po prostu spodobało mi się imię autorki lub okładka. W każdym razie, zwykła powieść- podobna do wielu innych książka, która nie wiedzieć czemu wszystkich zachwyca- i dla mnie stała się czymś na swój sposób niezwykłym.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Summer&book- czyli moja lista książek na wakacje =)

Jak już pewnie zauważyliście, od niedawna mamy wakacje! =D Hamak, słońce, okulary i temperatura +25°C... Komu to nie odpowiada? =) Ale zaraz, zaraz... Czegoś tu brakuje. No tak! Przecież przyda się coś do czytania!
Pewnie wiecie już co będziecie robić przez wakacje i może tak jak ja obmyśliliście, jakie krainy przemierzycie podczas tych dwóch miesięcy. A jeśli nie, to może trochę Wam pomogę =D 
 A więc, bez zbędnego przedłużania... Oto moja wersja BOOKS FOR SUMMER

niedziela, 21 czerwca 2015

Matematyka + 19 dziewczyn: 1 chłopak + humor +P. Zielony= 19 razy Kath

Katherine V uważała, że chłopcy są odrażający. Katherine X chciała się tylko przyjaźnić. Katherine XVIII rzuciła go drogą mailową. K-19 złamała mu serce
Myślę, że powody, dla których sięgnęłam po tę książkę, są dość oczywiste. A mianowicie:
 1) to kolejne dzieło jednego z moich ulubionych autorów;
 2) w tytule jest moje imię (to nic, że w zagranicznej wersji);
 3) (to już może nie tak oczywiste... chociaż, jednak) bardzo, ale to bardzo potrzebowałam kupić książkę =D;

czwartek, 18 czerwca 2015

"Mów zawsze, co czujesz, i czyń co myślisz"

czyli niesamowity "List do przyjaciół" G. G. Marquez'a

Nie wiem jak Was, ale mnie od początku intrygował tytuł. Kiedy usłyszałam o tym dziele, myślałam, że będzie ono miała 100+ stron i w sumie nie będzie to nic ciekawego... Jednak za namową, przeczytałam ten list. Nie zajęło mi to dłużej niż 15 minut (a to i tak wydłużony czas, bo czytałam go dwa razy). Autor* porusza tu temat życia, jego przemijania, wykorzystywania każdej chwili. Jedyne, do czego można go porównać, to chyba "Nic dwa razy" Wisławy Szybborskiej, ale to i tak nie odda specyficznego charakteru tego dzieła.

Można pomyśleć, że taką tematyka, to nic ciekawego. Przecież istnieją miliony podobnych dzieł, wielu autorów porusza ten temat, lecz niestety niewielu robi to... no cóż, dobrze. Oczywiście, każdy pisze to co czuje, ale przyznajcie, że nie zawsze, mimo szczerych chęci, chce się to czytać... Jednak moje nastawienie przed przeczytaniem listu, było w sumie obojętne. Ale wszystko zmieniło się od pierwszego zdania: Jeśliby Bóg zapomniał przez chwilę, że jestem marionetką i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej jak potrafię. Odniosłam wrażenie, że G. G. Marquez żałuje, że nie żył "na 100%", jednak to wrażenie przemija po pierwszym akapicie. Dalej list ma charakter pewnego rodzaju przestrogi. Autor pisze nam, żebyśmy łapali chwile, przekazuje nam wielką mądrość. Jego pouczenia- niby oczywiste, ale jednak szczególne. Bo co by się stało, gdybyśmy znali swoją przyszłość? Czy nasze decyzję byłyby wciąż takie same? Według mnie, nie. Autor porusza ten temat w liście, może nie bezpośrednio, ale jest to dość zauważalne. Gdybym wiedział, że są to ostatnie minuty, kiedy cię widzę... Właśnie, " gdybym wiedział". Ale przecież nie wiemy. Nikt z nas nie wie, ile czasu jeszcze nam zostało. Nie mamy wbudowanego czasomierza, który odlicza nam upływającego minuty. Dlatego autor przypomina nam o tych najważniejszych słowach: proszę, dziękuję, przepraszam, kocham cię. Dlaczego tak rzadko ich używamy? Prawda jest taką, że zawsze pomyślimy sobie coś w stylu: przecież jeszcze mam czas, albo: przecież on/ona wie... Tak, tak... jasne. A przecież dobrze wiesz również o tym, że każdy chce czuć się docenionym i kochanym. W każdym razie, po przeczytaniu listu, stwierdziłam, że będę mówić co czuję. Będę używać jak najczęściej tych najważniejszych słów.

List polecam naprawdę każdemu. Nie jest długi. A wnosi naprawdę wiele. Przypomina o podstawowych wartościach. Moja ocena to 9,5/10.

*Gabriel Garcia Marquez - 74-letni wybitny pisarz kolumbijski, autor słynnej powieści "Sto lat samotności", laureat literackiej Nagrody Nobla z 1982 roku, był chory na nowotwór złośliwy układu limfatycznego. Pisarz wycofał się z życia publicznego i do swoich przyjaciół rozesłał niniejszy, pożegnalny list.

środa, 10 czerwca 2015

"Każdy może zdradzić każdego."

- "Czerwona Królowa"- Victoria Aveyard
Mieszkańcy Norty dzielą się ze względu na kolor krwi, na Srebrnych- arystokratów o nadprzyrodzonych umiejętnościach i Czerwonych- zwykłych ludzi wykorzystywanych jako tania siła robocza i przymusowo wysyłanych na wojnę, która toczy się od prawie stu lat. Właśnie taki los czeka wkrótce 17- letnią Mare Barrow, ale gdy trafia na królewski dwór jako służąca, odkrywa w sobie moc, która stanowi dla Srebrnych ogromne niebezpieczeństwo. Tymczasem w wyniszczony kraju robi się coraz bardziej nie spokojnie. Na sile przybierają ataki tajemniczej Szkarłatnej Gwardii walczącej o wyzwolenie Czerwonych.

 Na samym wstępie chcę bardzo, bardzo, bardzo podziękować wszystkim osobom, które przyczyniły się do tego, że nabyłam i przeczytałam tę książkę. To był dobry wybór, dziękuję.

 A wracając... Mimo wielu zachęceń, do ostatniego momentu zastanawiałam się, którą książkę wybrać, skoro pieniędzy tylko na jedną wystarczy? Jednak pojedynek wygrała "Czerwona Królowa". Z pozoru- zwyczajna powieść młodzieżowa, ale to dużo więcej! Myślę, że zadowoli też dorosłych. Są tu poruszane tematy, które spotkałam w nielicznych książkach. Jest ona w pewnym sensie jedyna w swoim rodzaju i wiem, że za jakiś czas na pewno do niej wrócę. 

 Główna boharerka- Mare Molly Barrow- to z pozoru zwykła Czerwona dziewczyna. Z tłumu wyróżnia ją może tylko to, że ma niezwykły talent do kradzieży. Jej młodsza siostra pracuje i przynajmniej na razie nie podlega obowiązkowi wojskowemu, do którego nieuniknionego nadejścia szykuje się Mare. Trójka jej starszych braci od dłuższego czasu jest już na wojnie. Ona mieszka z rodzicami i siostrą w wiosce- Pale, w domku zbudowanym przez ojca (na palach). Jej życie wygląda podobnie, jak wszystkich innych, każdego dnia próbuje- razem ze swoim przyjacielem Kilornem- zdobyć coś,  co ułatwi przeżycie ich rodzinom. Nie ma czasu na  zabawę, jej życie jest szare, a staje się jeszcze gorsze, gdy Kilorn staje się bezrobotny i pozostaje mu tydzień do obowiązkowego poboru. Jakby tego było mało, jej siostra traci możliwość pracy. Bohaterka zostaje wciągnięta w niewiarygodny ciąg zdarzeń z wgniatającym w fotel zakończeniem.

Jak już wspomniałam wcześniej, książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Szybka akcja, fantastyka i wiele, wiele spisków i kłamstw wprowadziły mnie w pewnego rodzaju trans. Gdy zaczynałam czytać, czytałam i czytałam, to w końcu oderwanie się od tej lektury było dla mnie coraz trudniejsze. Za każdym razem z żalem i klejącymi się od niedoboru snu oczami, odkładałam książkę na szafkę nocną. Victoria Aveyard wplotła w tę powieść wszystko czego potrzebowałam w tym czasie- dużo akcji, intryg, spisków, przyjaźni i miłości- chociaż to skąplikowane, bo pojawiło się tu aż trzech potencjalnych wybranków, ale nie stanowiło to wątku głównego.
Bardzo podobał mi się styl pisania autorki, jak i poruszana przez nią tematyka, bo przecież pomijając niektóre elementy, książkę można spokojnie przenieść w rzeczywistość. W niektórych momentach niezgadzałam się z główną bohaterką, ale to chyba tobrze, bo wtedy Mare robiła coś niespodziewanego, dzięki temu wszystkie zdarzenia podkręcały tępa. 
Co do samego zakończenia...- WOW! Tego bym się nie spodziewała, co prawda domyślałam się jednego, ale nie przewidziałam takiego obrotu akcji. To dopiero było coś! Chwilami czytałam z otwartą buzią, bo nie mogłam opanować zdziwienia (wyobraźcie sobie jak to musiało wyglądać).


 Muszę zaznaczyć, że bardzo polubiłam Victorię Aveyard. Nie tylko za to jak pisze. Czuję się z nią związana w pewien szczególny sposób. Swoją wypowiedzią ujęła mnie i poczułam, że w pewniej sposób się z nią utorzsamiam. Wspominając o słynnych autorach Victoria pisze: "Wychowałam się w małym mieście, ale dzięki tym ludziom mój świat nigdy nie był mały."


 Podsumowując: książka jest pełna akcji, pochłania w całości i w krótkim czasie przenosi w swój niezwykły świat. Zdecydowanie polecam wszystkim, daję 9,5/10 i zachęcam do przeczytania, jak i do wysłuchania piosenki Petera i Jacoba o tytule The Red Quin

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Wspomnienia dzieciństwa...

czyli specjalny post, z okazji Dnia Dziecka :)
Na samym początku chcę życzyć wszystkim dzieciom, tym małym i tym większym zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, dużo książek, pieniędzy na książki, miejsca na książki i czasu na czytanie. Sto lat Kochani! ;) W dzisiejszym poście chcę opowiedzieć Wam o moich wspomnieniach z dzieciństwa. A konkretnie, podzieleni się z Wami książkami, które kojarzą mi się z moimi najmłodszymi latami :).
Więc zacznijmy od początku, od najdalszych, najwcześniejszych wspomnień. Moje dzieciństwo jest silnie związane z Baśniami Braci Grimm. Kiedy byłam mała.. tzn mniejsza :D... Tata codziennie wieczorem czytał mi na dobranoc właśnie te baśnie. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, a książkę traktowałambym jak każdą inną, ale tata czytał mi ją 3 razy. (Muszę dodać, że książka jest wielkości 2 normalnych.) Jednak ich baśnie były niezwykłe, niesamowite, jedyne w swoim rodzaju, a dla kilkuletniego dziecka- były czymś ukochanym :)... A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że pamiętam tylko to , jak tata czytał mi baśń o tytule "Jednooczka, Dwuoczka i Trójoczka". No cóż, ale przecież nie będziecie chyba mnie gnębić z tego powodu? :D
Znajdźcie mi jedną osobę, która nie czytała albo chociaż nie oglądał nigdy bajek o Kubusiu Puchatku. Jest to niewątpliwie jedna z pozycji, o których nie mogłam nie wspomnieć. Każde dziecko powinno poznać Puchatka i jego przyjaciół. Za moich czasów, (ale to brzmi :D) dzieci dzieliły się na te, które kochały Puchatka, Prosiaczka, Tygryska, Kangurzątko. Pozostali bohaterowie (przynajmniej w moim otoczeniu) nie cieszyli się rzeszami fanów. Ja należałam jednak do tej mniejszości i moją ulubioną postacią był Kłapouchy. Zawsze był taki mądry, oddany przyjaciołom, nigdzy nie sprawiał kłopotów i zawsze trzymał się na uboczu. Może nie był idealny, ale i tak go kochałam :).
Kolejny wszystkim znany autor i jego równie sławne dzieła. Chyba wszyscy słyszeliśmy chociaż jedną z jego baśni. Mała Syrenka, Calineczka, Księżniczka z ziarnku gruchu... To tylko nieliczne dzieła, ale czy znajdzie się ktoś, kto ich nie zna? Chyba nie ;). Samo to, może podkreślić niesamowitą twórczość tego autora. Jednak czy wiecie, że nie wszystkie dobrze Wam znane baśnie, mają takie zakończenie w oryginale, jakie jest obecnie znane? Przykładem jest Mała Syrenka. Mało kto zna teraz jej pierwotny koniec. Chodzi mi o to, że kiedy dzień się kończył, Mała Syrenka nie zdążyła pocałować księcia i stała się morską pianą... Smutne, ale ja do niedawna znałam właśnie tę wersję.
Koszmarny Karolek. Może nie każdy o nim słyszał, ale dla mnie jest w pewnym sensie wyjątkowy. To właśnie serię o jego przygodach zaczęłam pożerać jako pierwszą. Mogę powiedzieć, że jest to seria, którą czytając, doszłam do wniosku, że kocham czytanie (tu zaznaczam chodzi mi o SERIĘ). No cóż, kto mógł się spodziewać, że taka spokojna dziewczynka, jak ja polubi powieści o Karolku, który całymi dniami układa plany robienia innym złośliwości. A jednak :). Jestem bardzo wdzięczna autorowi za jego dzieła, dzięki niemu zrozumiałam, że kocham czytanie :). Dziękuję!
To już ostatnia z bajek mojego dzieciństwa... Co nie oznacza, że nie było ich więcej... Oczywiście, że było! Ale wybrałam tę piątkę, bo każda z tych baśni/bajek/serii itd. wniosła coś szczególnego do mojego życia. Oczywiście pomijając fakt samego rozwijania wyobraźni i kształtowania umysłu. Na ten przykład, co może nie jest związane tak mocno z samą książką, ale patrząc na rysunki w książce zaczekam rysować i to był chyba jeden z pierwszych moich obrazków (tych lepszych). Poza tym, od kiedy pamiętam, bardzo lubiłam psy i inne zwierzątka. A więc historia o dwóch pieskach, która koniec końców ma szczęśliwe zakończenie, była wprost idealna dla takiego małego człowieczka jakim byłam :)...
A więc tak na zakończenie, chcę jeszcze raz życzyć Wam wszystkiego najlepszego z okazji Waszsvo święta, pamiętajmy, że każdy jest dzieckiem niezależnie od wieku ;). Ja dziękuję bardzo, za przeczytanie mojego postu, mam nadzieję, że taka luźna forma się Wam spodobała. Zapraszam do komentowania, podzielcie się opiniami i może tytułami, które kojarzą się Wam z Waszym dzieciństwem :)

poniedziałek, 25 maja 2015

Dwa głosy w jednym ciele...

...czyli "Intruz" autorstwa Stephenie Mayer.
Jeśli lubicie powieści z wątkiem miłosnym- to coś dla Was. No cóż, wielu krytykuje "Zmierzch", nawet go nie czytając, ja przyznaję się szczerze, nigdy nie przeczytałam ani nie obejrzałam ani jednej jego części w całości. Nie jestem jednak typem człowieka, który krytykuje przed poznaniem czegoś. A więc jeśli przymierzacie się do "Zmierzchu", a nie jesteście pewni czy warto czytać książki Stephenie- zacznijcie od " Intruza" :). Ja sięgnęłam po tę książkę rok temu. Głównie dlatego, że widziałam film, (a nie mogę ukryć, że podobał mi się) więc kiedy zobaczyłam książkę w bibliotece szkolnej musiałam ją przeczytać (tym bardziej, że nie miałam akurat nic, czym mogłabym zająć swój mózg :D). Ale jeśli nie widzieliście filmu, zacznijcie od książki! Zapewni to Wam więcej emocji ;).
Książka opowiada o przyszłości świata. Na Ziemi nie zamieszkują już ludzie (a przynajmniej nie mentalne). Wszystko za sprawą dusz- przybyszów z kosmosu. Są one wszczepiane ludziom, po czym opanowują ich ciała (kiedy intruz jest w ciele, nadaje jego oczom błękitne tęczówki) dusza ludzka nie jest wtedy obecna w swoim ciele- zazwyczaj... Główną bohaterką jest młoda Melanie, która wraz ze swoim młodszym bratem- Jamie'm, mężczyzną, którego kocha- Jaredem i resztą rebeliantów ukrywa się przed przebiegłymi łowcami. Aż do pewnego dnia, kiedy udaje im się ją znaleźć. Na szczęście Jamie pozostaje bezpieczny. Melanie nie chce dostać się w ręce łowców i tym samym udostępnić im swoich wspomnień, więc próbuje się zabić... właśnie, próbuje...
Przeżywa tę próbę, a do jej głowy zostaje wszczepiona dusza o imieniu Wagabunda. I co teraz? Czy jej bliscy są zagrożeni? Czy Melanie zniknie tak jak pozostali ludzie? A jednak nie, bohaterka jest jedną z tych, których nie jest się tak łatwo pozbyć. Zaczyna walczyć z intruzem, żeby odnaleźć bliskich. Czy uda jej się porozumieć z Wagabundą i odnaleźć rodzinę? Odpowiedź jest prosta- przeczytajcie książkę ;)!
Książka mimo swoich rozmiarów i dość małego druku, nie odstraszyła mnie. Co więcej, gdzy byłam w połowie, poprosiłam mamę o mój własny egzemplarz, bo nie zniosłabym czekania do września z kontynuacją. (Sami wiecie, jak to jest z bibliotekami szkolnymi...) Bardzo spodobał mi się motyw dwóch osób w jednym ciele, to był wielki plus. Co więcej, autorka pisze dość ciekawie. A momenty romantyczne, połączone z akcją i dwoma dziewczynami w jednym ciele pragnącymi miłości dają w połączeniu mieszankę wybuchową! Ale spokojnie, nie ma tam drastycznych momentów. Nie brakuje ciekawych bohaterów, zarówno po dobrej jak i po złej stronie. Wszyscy razem tworzą jedną, cudowną historię, od której trudno się oderwać. Minusów nie było zbyt wiele i nie były one szczególnie istotne... może jedynie to, że brakuje mi ciągu dalszego, no bo co dalej z nimi będzie? (Niestety to nie "Zmierzch" tu nie ma dalszych części) Zapomniałabym! Jeszcze jeden bardzo duży plus za niespodziankę w środku książki, świetne zagranie Mayer!
Więc podsumowując, ta książka jest świetną lekturą dla osób lubiących połączenie dobrej akcji i wątków miłosnych. Ja byłam bardzo zadowolona z przeczytania tego dzieła. Co do mojej oceny, to chyba będzie 9/10- ze względu na małe usterki... Ale to tylko moja subiektywna ocena. Serdecznie zapraszam do przeczytania książki oraz komentowania i dzielenia się swoimi opiniami :).

poniedziałek, 18 maja 2015

"Dzisiaj zobaczę ptaka. Będzie biały, ze złotymi prążkami na głowie,.."

.. czyli "Dotyk Julii" autorstwa Tahereh Mafi. Nikt nie wie, dlaczego dotyk Julii zabija. Bezwzględni przywódcy Komitetu Odnowy chcą wykorzystać moc dziewczyny, aby zawładnąć światem. Julia jednak po raz pierwszy w życiu się buntuje. Zaczyna walczyć, bo u jej boku staje ktoś, kogo kocha.
O tej książce słyszałam bardzo wiele, jeszcze przed tym, kiedy po nią sięgnęłam. Po przeczytaniu opisu, wydaje się, że będzie to jakieś kolejne "romansidło". Sytuacje typu 2 facetów, jedna dziewczyna i wątek główny- którego wybrać... (Oczywiście to był najgorszy scenariusz). Bardzo wiele osób mówiło jednak wiele pozytywnych rzeczy o tej książce, więc za sprawą ich (i tej przecudownej okładki) zdecydowałam się jednak przeczytać...
Ku mojemu zdziwieniu, powieść wciągnęła mnie od pierwszych słów! Mogłam wręcz zobaczyć oczami wyobraźni świat tej odtrąconej przez wszystkich dziewczyny, poczułam, co jest dla niej najważniejsze, czego się boi i czego pragnie. Poznałam smutną historię jej dzieciństwa. Wiedziałam, co czuła kiedy wszyscy traktowali ją jak, coś co nie powinno żyć... Siedziałam razem z nią w jej ciemnej sali, a "towarzyszyły nam tylko liczby". Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Nie jestem szalona. Bardzo cieszę się, że Tahereh "pisała w imieniu Julii" i dołączyła fragmenty notatek z jej dziennika. Dzięki temu jeszcze bardziej mogłam ją poczuć. Nie da się nie zauważyć,że główna bohaterka ma niezwykły talent pisarski (tylko pozazdrościć) i jest niezwykle spostrzegawcza- opisuje bardzo szczegółowo wszystko co widzi przez swoje jedyne okno.
I pojawia się chłopak... ( tylko jeden! Więc jest nadzieja!)... Ale to oznacza też ryzyko, ryzyko, że kogoś skrzywdzi, że zrobi coś czego boi się najbardziej i czego tak bardzo nie chce. Nie chce powtórzyć tego samego błędu drugi raz... Ciężko mi powiedzieć coś jeszcze, tak żeby nie zdradzić fabuły...
Wiec podsumujmy :)... Dotyk Julii, to naprawdę dobra książka, której głównym wątkiem nie jest wcale miłość, ale pragnienie wolności, chęć pomocy innym, przezwyciężania własnych lęków i nadzieja, bez której jak sądzę powieść skończyła by się w połowie... Szczerze zachęcam do przeczytania i oczywiście kontynuowania tej trylogii. Jak dla mnie 10/10. A Wy jak oceniacie?

sobota, 9 maja 2015

"Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje."

Czyli "Gwiazd naszych wina" Johna Greena
"Hazel choruje na raka i mimo cudownej terapii dającej perspektywę kilku lat więcej, wydaje się, że ostatni rozdział jej życia został spisany już podczas stawiania diagnozy. Lecz gdy na spotkaniu grupy wsparcia bohaterka powieści poznaje niezwykłego młodzieńca Augustusa Watersa, następuje nagły zwrot akcji i okazuje się, że jej historia być może zostanie napisana całkowicie na nowo. Zapewne wielu z Was już czytało tę książkę lub oglądało film. Dlaczego od niej zaczynam? Bo jest bez wątpienia jedną z tych książek, które zasługują na pierwsze miejsca najlepszych dzieł literatury młodzieżowej. Muszę przyznać, że GNW, nie była pierwszą powieścią znakomitego Johna Greena, ktorą przeczytałam. Nie zaczęłam również od książki, ale od jej ekranizacji, co było moim zdaniem wielkim błędem. Co prawda, film mi się podobał, po jego obejrzeniu stwierdziłam, że chcę przeczytać książkę, ale w raz z upływem czasu traciłam na nią ochotę...
Na szczęście pewne osoby zachęciły mnie do przeczytania jej i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, ta rewelacyjna powieść wciągnęła mnie bez reszty! Okazało się, że głównej roli nie gra tu nowotwór, ale walka z przeciwnościami losu, ze swoimi słabościami przeplatana niesamowitym humorem. (Można pomyśleć, że coś tu nie gra- rak i poczucie humoru? Ale tak!) Akcja książki rozwinęła się dość szybko, bo już w momencie spotkania drugiego głównego bohatera- Augustusa, który prawie od razu podbił moje serce. Green podaje nam historię pary nastolatków, których początkowy łączy tylko jedno- oboje mają nowotwór. Różnią się od siebie, czytają inne książki, mają inne podejście do śmierci- Augustus chce, żeby o nim pamiętano i wszyscy latami wspominali jego życie, Hazel wręcz przeciwnie. Nie chce nikomu sprawić bólu. Kiedy się spotykają, od razu czuje się, że to nie będzie tylko zwykła znajomość. Ale nie będę zdradzać Wam więcej- przeczytajcie książkę! :D
Podsumowując, "Gwiazd naszych wina" to niezwykłe dzieło, które odbija się w każdym kto będzie miał z nim kontakt. Jonh pokazał nam, jak dobrze potrafi połączyć ze sobą młodość, chorobę i humor. Niezwykła, wzruszająca powieść, która zawładnęła moim sercem. Serdecznie polecam każdemu, który (tak jak ja kiedyś) waha się przeczytać tę lekturę. Moja ocena to 10/10. A Wasza?

piątek, 8 maja 2015

Początek :)...

Cześć, mam na imię Kasia.
Nie mogę powiedzieć, że utworzyłam tego bloga spontanicznie, bo tak nie było- bardzo długo się nad nim zastanawiałam. W końcu ta idea wygrała ..i oto jestem! :) Czego możecie się tutaj spodziewać? Na to pytanie nawet ja nie znam do końca odpowiedzi, zgodnie z dotychczasowym planem, będą się tu pojawiały raz na jakiś czas recenzje książek i może coś jeszcze ;)... Zapraszam! :D